„Niepojęty”
Jakby to powiedzieć…
Moje pierwsze wrażenie o grupie.
Nie lubię was.
– Kakashi –
Christoph
wiedział, że to się tak skończy. Zdawał sobie sprawę, że pizzeria to tylko
pretekst, którym Brian Evler sprawnie się posłużył, by dojść do celu.
Chłopakowi udało się podejść Warrena – chciał go wyciągnąć z domu, do ludzi i
oczywiście dopiął swego. Niezależnie od tego, co skrywał w sobie plan Briana,
Chris wiedział, że to podstęp, niemniej jednak i wbrew sobie, zgodził się.
Słysząc dochodzącą
zewsząd huczącą muzykę, od której bębenki w uszach aż drgały, przyprawiając
niewprawionego słuchacza o ból głowy, w duchu powtarzał sobie, że wcale nie
chciał, że został zmuszony… Bo przecież, gdyby i tym razem odmówił, Brian na pewno
zatruwałby atmosferę przez następne kilka dni, a tego ponad wszystko chciał
uniknąć.
Stojąc na środku
szerokiego korytarza prowadzącego z baru pod główną scenę, na której była już
kolejna grupa przygotowująca się do występu, rozglądał się w poszukiwaniu znajomych
twarzy. Miał nadzieję, że koledzy znaleźli nieco bardziej ustronne miejsce,
gdzie krzyki wokalistów nie wdzierały się z impetem do głowy. Bardzo szybko
jednak dał sobie z tym spokój. Widząc Tylera i Briana tuż pod czarnym podestem,
skaczących z zachwytu na tle świecących od potu mięśni jednego z muzyków. Oboje zatrzymali się, jakżeby inaczej, najbliżej kolumny
głośników, która sięgała aż do sufitu zawieszonego z sześć metrów nad
głowami gości. Chris miał wrażenie, że jeśli ktoś jeszcze bardziej podkręci
wolumen, wprawiane w wibracje ściany lokalu runą z niemałym hukiem. Jego pesymistycznie nastawiony zmysł samozachowawczy od razu podpowiedział mu, że to byłoby bardzo słabe. Nie dlatego, że co najmniej setka ludzi zostałaby zgniecona, ale dlatego, że jako jeden z nielicznych, którzy by to przeżyli, musiałby tracić czas i tłumaczyć się policji...
Darował sobie
przeciskanie się do kumpli zbitych z resztą słuchaczy w jedną żywą masę. Miał
najzwyczajniej dość kontaktów ze śmierdzącymi, wrzeszczącymi i
czerwonymi ze zmęczenia nieznajomymi. Z trudem, ale jednak udało mu się znaleźć
dla siebie w miarę wygodne miejsce w kącie sali, gdzie było nieco ciszej.
Żałował, że tylko nieco.
Czuł się
nieswojo w podobnych temu miejscach. Bary i dyskoteki to nie jego bajka. Blackbull Jam nie był wyjątkiem od
reguły, a zważywszy na to, że ledwo udawało mu się wytrzymać, klub tę zasadę
sumiennie podtrzymywał. Mimo że pokazy zespołów rockowych i heavy metalowych
nie należały do codzienności w lokalu, Chris chwalił właściciela za promowanie
sztuki. W końcu każdy ma prawo wyrażać swoje uczucia w odpowiedni dla siebie
sposób. Faktem jest, że nieszczególnie widział sens w tworzeniu czegoś takiego, co szturmem próbowało wedrzeć się do jego głowy. Mimo tego, łapał się na
tym, że jego palce rytmicznie uderzały o nie najczystszy blat stolika.
W każdym razie,
zdążył się po jakimś czasie przyzwyczaić i mniej zważał na to, jak bardzo hałas
przeszkadzał mu w snuciu własnych myśli. Wysłał informacyjnego SMS-a do Briana,
w którym napisał, gdzie się znajdował i szczerze zdziwił się, kiedy kumpel
odnalazł go po zaledwie dziesięciu minutach. To, że Brian w ogóle poczuł, jak w
kieszeni jego kurtki wibrował telefon, było sporym sukcesem. Kiedy już cała
trójka zasiadła na swoje miejsca, Tyler Trax, najstarszy z ich trojga, zamówił
po kuflu zimnego piwa i czas jakoś zlatywał na rozmowie. Rozmowie polegającej w
dużej mierze na przekrzykiwaniu się. Choć Warren, jak tylko potrafił, starał
się unikać tematu występujących kapel, nie chcąc urazić niczyich gustów, a
wiedział doskonale, że jego opinia może być w tej kwestii miażdżąca, dialog
ciągle schodził na ten niewłaściwy dla niego tor…
– Zamówię
jeszcze po jednym! – Tyler wstał od stolika i ruszył w kierunku baru. Pozostała
dwójka odprowadziła go wzrokiem i sądząc po tłoku przy ladzie, wiedzieli, że
szybko nie powróci.
– Co jest? –
Chris zapytał Evlera, który z uwagą wpatrywał się w jakiś punkt za plecami
Warrena.
– Ktoś ci się
przygląda. – Brian spojrzał w oczy przyjaciela, dając mu niemy sygnał.
Blackbull Jam cieszył się opinią bardzo „otwartego” klubu, w którym mile
widziani byli zarówno dorośli, jak i prawie pełnoletnia młodzież, między innymi
dlatego Brian i Tyler upodobali sobie wizyty właśnie w tym miejscu. Mogli się
obściskiwać do woli bez obaw, że ktoś odebrałby to za niestosowne. Z tą
różnicą, że Chris nie był jak oni. Wielu ludzi nazwałoby go normalnym, acz sam
wiedział, że to nie jest najlepsze określenie. Niezależnie od tego, jaki by nie
był, stanowczo nie przywykł do bycia podrywanym przez osobników tej samej płci.
Było to dość niekomfortowe, a już kilkukrotnie znajdował się w podobnych
sytuacjach. Mając za przyjaciół Briana i Tylera, wcale nie trudno o tego typu
wpadki.
– Wyluzuj. –
Brian odezwał się do po chwili, kiedy zauważył, że Chris machinalnie zaczął
drapać blat stołu. – To przecież nic takiego. Poza tym, ona jest niczego sobie…
Fakt. To nie
było nic takiego, bo przecież już się z tym spotykali, gdy wychodzili gdzieś
razem. Niemniej jednak, Chris czuł się dziwnie. Ale było to zupełnie inne
uczucie niż kiedykolwiek przedtem. Włoski na jego karku zjeżyły się. Jego ciało
już kiedyś naelektryzowało się w podobny sposób i nie skończyło się to dobrze.
Może to samo działo się w tamtej chwili, nie potrafił tego jednoznacznie
sprecyzować.
Moment! Czy
Brian nie powiedział czasem, że tym razem chodziło o dziewczynę?
– Ej, ona tu
idzie… – Evler wyprostował się na krześle, widząc jak nieznajoma zaczęła
zbliżać się do ich miejscówki.
Ku zaskoczeniu
obu minęła ich bez słowa, aczkolwiek musnęła nieznacznie bark Christopha.
Chłopak poczuł przeszywający dreszcz. Zbagatelizował dziwne pieczenie ramienia,
za co winę zwalił na targające nim emocje. Co jak co, ale jeszcze rzadziej niż
przez gejów podrywany był przez kobiety, a w dodatku tak ładne, co kątem oka
zdążył zaobserwować. Oczywiście, nie można nazwać tego flirtem – ona się o
niego po prostu otarła, ale w tym miejscu jego wyobraźnia zadziałała szybciej
niż racjonalne myślenie, a Warren najwyraźniej nie chciał być wyprowadzany z
błędu i Brian doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
(o)
– Nigdzie więcej
cię nie zabieram! – Brian krzyknął do jego ucha, gdy byli na parkiecie.
Chris zrobił
zdziwioną minę, nie wiedząc, co tym razem nie spodobało się Evlerowi. Przed
kilkoma minutami jeszcze był dla niego „bogiem”, bo przecież zdołał się skusić
na taniec… A mówią, że to kobiety
wiecznie zmieniają zdanie, myślał.
Debiutanckie
występy zespołów zakończyły się i na scenie pojawiła się stale grająca kapela,
z tym że ci nowi przygrywali zdecydowanie lepiej i Warren, chcąc nie chcąc,
musiał przyznać, że podoba mu ta muzyka. Tyler ponownie zniknął w tłumie przy
barze, ale obiecał dołączyć i wymienić się z nim później. Niemniej jednak,
Chris coraz bardziej wkręcał się w narzucony przez perkusistę rytm. Jego
wewnętrzne hamulce z wolna zaczęły puszczać i dawał się ponieść melodii. Nie
zraziło go nawet nieumiejętnie zaśpiewane przez wokalistę wysokie C.
– Co ja znowu
zrobiłem? – zapytał z wyrzutem. Musiał powtórzyć to trzykrotnie, bo za pierwszym
razem jego głos został zagłuszony przez huczne dźwięki gitarowej solówki, a za drugim, Briana naszedł atak kaszlu.
– No i w tym
rzecz. Nic nie zrobiłeś, a twój urok jakoś działa.
– No, ekstra mi
wszystko wyjaśniłeś, dzięki.
– Zamieńmy się…
– Zanim Chris zdążył zareagować, Brian pociągnął go w swoją stronę, a sam zajął
jego miejsce. – Spójrz na godzinę drugą – polecił.
– I co?
– Ten gościu, blondyn,
który podpiera kolumnę, widzisz go?
Chris kiwnął
głową.
– Przypatruje
się nam, od kiedy zaczęliśmy tańczyć.
– I co w związku
z tym? Dużo osób się na siebie gapi.
– To, że on się
nie gapi na mnie – Evler dodał zniecierpliwiony trudnością, z jaką Warren
łączył ze sobą fakty. – A szkoda… – dodał po chwili, zdając sobie sprawę z
tego, że Chris na pewno nie odwzajemni zainteresowania, z jakim nieznajomy
spoglądał w jego stronę.
Brian zaczął
obracać się wokół własnej osi, coraz bardziej poddając się hipnotyzującemu
działaniu muzyki, natomiast Chris łapał się na tym, że co rusz jego wzrok
wędrował w stronę wspomnianego blondyna. Choć nie interesował go w taki sposób,
w jaki niewątpliwe zawrócił w głowie jego kolegi, to nie mógł oderwać oczu od
magnetycznego spojrzenia mężczyzny. Było w nim coś niezwykłego i Chris miał
wrażenie, że tylko on potrafił to dostrzec. W pewnym momencie grupka ludzi
przechodzących obok zasłoniła twarz nieznajomego, który przy tej okazji ulotnił się
niezauważony. Warren na próżno przeszukiwał salę wzrokiem, bo po mężczyźnie nie
zostało ani śladu i można by rzec, był to najbardziej niesprawiedliwy koniec,
jakiego chłopak mógł się spodziewać.
– I gdzie się
podział twój tajemniczy wielbiciel? – zagadnął Brian, kiedy wraz z Tylerem i
Chrisem usiedli z powrotem do stolika.
– Co za
wielbiciel? – Tyler ożywił się, słysząc to pytanie.
– Żałuj, że nie
widziałeś…
Oboje wdali się
w żywą dyskusję, pozostawiając Chrisa własnym przemyśleniom. Spokój chłopaka
nie trwał jednak długo, bo po chwili poczuł na ramieniu uderzenie pięści
Tylera. Nie był to mocny cios – raczej kuksaniec, którym Trax chciał zwrócić na
siebie jego uwagę.
– Co jest? –
zapytał Chris, ale jego koledzy zamiast udzielić mu jakiejkolwiek odpowiedzi,
tępo wpatrywali się w jakiś punkt za jego plecami. Niechętnie zmienił pozycję i
obrócił się, by spotkać się ponownie ze zniewalającym spojrzeniem nieznajomego,
którego wcześniej zgubił w tłumie.
– Jestem Adam.
Możemy porozmawiać? – zagadnął mężczyzna. Przez wyczuwalne nerwy Chris odniósł wrażenie, że głos nieznajomego był mało męski. Warren nawet nie próbował zgadywać, ile lat Adam może mieć. Dziwnym
trafem przestał logicznie rozumować i jedynym, co wypadło z jego ust w
odpowiedzi, były ciche pojękiwania i mamrotanie.
– On raczej nie
będzie zainteresowany rozmową z tobą, co innego ja… – Tyler zdobył się na
bezceremonialność, choć i on musiał przyznać, że wcześniejsza nonszalancja nieznajomego
wzbudzała sporo podziwu.
– Ale ja jestem
zainteresowany tylko waszym przyjacielem. – odrzekł Adam, nie zaszczycając
rozmówcy nawet spojrzeniem. Brian parsknął śmiechem w związku nieudanym
podrywem Traxa.
Tyler należał do
szkolnej drużyny koszykarskiej. Był wysoki, dobrze zbudowany, całkiem
przystojny i, ponad wszystko, pewny siebie. Większość znajomych liczyło się z
jego zdaniem. Nie przywykł do odmowy, a ponadto nie spodziewał się, że
ktokolwiek byłby w stanie zgasić jego entuzjazm. Został niemile zaskoczony.
Bąknął coś niezrozumiale, ale więcej się nie odezwał.
– Więc jak,
Chris, dasz mi kilka minut? Na osobności…
Warren spojrzał
na Briana, który gestem popychał go w kierunku przybyłego gościa. Żaden z
nich nie głowił się nawet nad tym, skąd nieznajomy znał imię jednego z nich. W
tamtej chwili przestało mieć to jakiekolwiek znaczenie. Christoph, nie
zastanawiając się zbyt długo, podniósł się z krzesła i ruszył za Adamem, który
poprowadził go do tylnego wyjścia.
Na zewnątrz
lokalu Chris został powitany przez chłodny powiew wieczornego powietrza, które
go nieco ocuciło. Zaczął na nowo trzeźwo myśleć. Rozejrzał się wokół i kiedy
spostrzegł, że tyły klubu to w istocie niewielka, zamknięta przestrzeń, gdzie
stoją dwa kontenery na śmieci i nic więcej, dotarło do niego, jaką głupotę
prawdopodobnie popełnił. Nie mówiąc o tym, że dał się przepuścić w drzwiach i
mężczyzna stojący za nim, zagradzał mu drogę powrotną.
– Cholera… –
pisnął pod nosem. Czuł na sobie spojrzenie Adama. Cała jego pewność siebie,
którą czuł po opuszczeniu znajomych, nagle wyparowała, pozostawiając mu po
sobie jedynie strzępki, które wykorzystał po to, by się odwrócić w stronę
towarzysza. Co jak co, ale stanie tyłem do potencjalnego napastnika nie było
dobrym pomysłem i wiedział to z autopsji.
– Spokojnie, nie
zrobię ci krzywdy.
Spojrzał na
Adama, którego wyraz twarzy nie zdradzał żadnych emocji. Przez chwilę Chris
zastanawiał się, czy to dobrze, czy może jednak źle, że Adam zachowywał się tak
spokojnie. W duchu opamiętywał się, powtarzając sobie, że przecież to wszystko
dzięki tej jego bezceremonialności. W tamtym momencie bardzo zazdrościł mu jego
opanowania. Uspokajał się w myślach, odtwarzając sobie sytuację z klubu sprzed
kilku minut, kiedy to Adam zachował się równie swobodnie i nie wzbudziło to w
nikim niepokoju.
W świetle
latarni Adam wydał się Warrenowi dużo młodszy niż założył, a jego głos poza ogłuszającym
hałasem nie brzmiał już tak pociągająco i dostojnie jak wcześniej. Odruchowo w
jego głowie pojawiła się myśl dotycząca odbytych tydzień wcześniej zajęć z
autoprezentacji, gdzie dowiedział się, że najważniejsze jest pierwsze wrażenie.
Od razu skojarzył to ze stojącym przed nim mężczyzną, jakby w istocie miało to
jakieś znaczenie.
– Słuchaj –
zaczął Chris. – Wyszedłem tylko dlatego, żeby ci na spokojnie powiedzieć, że
cokolwiek chcesz mi zaproponować, raczej nie będę tym zainteresowany.
Pomimo dość
nietypowej sytuacji, w jakiej się znalazł, Chris nie stracił na słuszności
swoich przekonań, przynajmniej tego był w pełni świadom. Nie był ciekaw tego,
jak mogłaby potoczyć się ich znajomość, gdyby tylko dać jej szansę się
rozwinąć. Sztama z Brianem i Tylerem pozwalała mu na to, by być rozeznanym w
tejże materii i w razie czego móc wysunąć kilka odpowiednich wniosków.
– Chyba się nie
zrozumieliśmy… – zaczął Adam. – Nie zaprosiłem cię tu po to, by cię poderwać…
Wyraz twarzy
Chrisa nie pozostawiał zbędnych niedomówień. Chłopak był pewien, że to właśnie
chciał uzyskać Adam. Nie ukrywał, że ta jakże niespodziewana informacja zbiła
go z pantałyku.
– Skąd pomysł,
że zainteresowałby mnie taki młokos? – Adam zaśmiał się głośno, co jeszcze
bardziej wpłynęło na odczuwane przez Warrena zażenowanie.
– Nie wiem, tak
mnie jakoś naszło… – Nastolatek wydukał w odpowiedzi. – Ale jeśli nie o to chodzi, to o co? – zapytał.
Zanim jednak Adam zdążył mu odpowiedzieć, oboje usłyszeli dźwięk otwierania drzwi, zza których wyłoniła się dziewczyna o ciemnobrązowych, prawie czarnych włosach. Zamknęła za sobą metalowe skrzydło z głośnym trzaśnięciem, Chris jednak wątpił w to, że ktokolwiek wewnątrz usłyszał ten hałas. Jednakowo, nie mógł oprzeć się wrażeniu, że już gdzieś widział tę dziewczynę. Po chwili dotarło do niego, że to ta sama osoba, która jeszcze niedawno otarła się o niego w klubie. Ponownie poczuł dziwne mrowienie w ciele, które pogłębiło się znacznie, gdy zdał sobie sprawę z tego, że ta dwójka „pracowała” razem.
Zanim jednak Adam zdążył mu odpowiedzieć, oboje usłyszeli dźwięk otwierania drzwi, zza których wyłoniła się dziewczyna o ciemnobrązowych, prawie czarnych włosach. Zamknęła za sobą metalowe skrzydło z głośnym trzaśnięciem, Chris jednak wątpił w to, że ktokolwiek wewnątrz usłyszał ten hałas. Jednakowo, nie mógł oprzeć się wrażeniu, że już gdzieś widział tę dziewczynę. Po chwili dotarło do niego, że to ta sama osoba, która jeszcze niedawno otarła się o niego w klubie. Ponownie poczuł dziwne mrowienie w ciele, które pogłębiło się znacznie, gdy zdał sobie sprawę z tego, że ta dwójka „pracowała” razem.
Musze przyznać, ze jest o wiele lepiej niz w pierwszej wersji. Nie mylisz juz czasów u podmiotów. A i akcja nie biegnie za szybko. Podoba mi się, ze pokazałeś wycinek z zycia Chrisa. Zastanawiam dię, czy Tyler okaże się bratem Alexa, skoro ma na nazwisko Trax? To byłoby ciekawe. Musze przyznać, ze nke spodziewałam sie takiego spotkania z Adamem. No i ta tajemnicza kobieta... Zakończenie świetne, trzymające w napięciu i przerywane w idealnym momencie. Mam nadzieje, ze nawiążesz do tej rozmowy w nastepnym poście :)
OdpowiedzUsuńPomagają mi aż dwie osoby, więc, jeśli jedna czegoś nie złapie, druga czeka w pogotowiu :D
UsuńCo do Tylera i Alexa - nastąpiły zmiany w charakterystyce bohaterów - Nie ma już Landona Traxa (bo to on nosił to nazwisko :P).
Kolejny rozdział dzieje się bezpośrednio po tym, więc nawiązań będzie cała kupa ;)
Pozdrawiam serdecznie!
A, no tak, przepraszam za pomyłkę. aha, czyli w ogóle nie będzie Landona, trochę smutno xD no, ale i tak zapowiada sie b. dobrze. Wow, dwóch pomocników, fajnie :) zapraszam także na swiezo dodana nowosc na niezaleznosc-hp.blogspot.com
UsuńO, kolejny rozdział dodany do listy "zaległości".
OdpowiedzUsuńNo tak... Miałem poinformować, ale mój komputer przestał tolerować twój lay i będąc na twojej stronie niewiele jestem w stanie zobaczyć, także ten... Czuję się usprawiedliwiony :V
UsuńJak to? Co się stało?
UsuńPo długim czasie oczekiwania nareszcie się pojawił :)
OdpowiedzUsuńW zasadzie wciąż nie rozróżniam postaci, ale to normalne u mnie. Dopiero po pierwszym tomie zapamiętałam wszystkie nazwiska z gry o tron, więc minie pewnie z pięć rozdziałów nim zacznę rozróżniać postaci w tym opowiadaniu.
Weny!
Ireth
Ja tam z GOT kojarzę tylko dwie postacie - Daenerys (big love) i Cersei. No, jest jeszcze chodzący wkur-z-w, czyt. "Sansa". Panów, do tej pory (poza Joffrey'em) nie kojarzę, ale on zmarł... - by nie powiedzieć, że zdechł... XD
UsuńAle, jeśli o mnie chodzi - wszystkie ważniejsze postacie są opisane w zakładce. Znaczy się... Są "opisane" XD Brian i Tyler to charaktery epizodyczne, mniej istotne w dalszej fabule.
Niemniej jednak, muszę cię zmartwić, bo w kolejnym rozdziale dojdzie kolejne utrudnienie, a wszystko przez Adama... Ale o tym potem ;)
Już mam pół rozdziału, więc myślę, że w weekend pojawi się kolejna część, akurat przed zaliczeniami, bo w trakcie sesji, wątpię, że znajdę więcej wolnego czasu na to, aby coś skrobnąć ;)
Pozdrawiam i dziękuję!
Sansa to idiotka, ale Arya jest super. Na jej cześć nadałam takie imię mojemu szczurowi XD
UsuńKolejne utrudnienia... jakoś się chyba ogarnę ;)
Końcówka mnie kupiła, bo jest świetna. Taka tajemnicza, zmuszająca do myślenia. Każe zgadywać, co będzie dalej. :> Podba mi się! Chris awansował na moją ulubioną postać. Fajnie, że poznaliśmy fragmenty z jego życia. Całe odpowiadanie bardzo mi się spodobało i zyskałeś nową czytelniczkę. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i do następnego!
szerly x
piata-pora-roku.blogspot.com
Spóźniony komć
OdpowiedzUsuńBuforowanie...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńO matko bosko, co ja najlepszego wyprawiam!
UsuńHa ha ha ha ha
[SPAM][SPAM][SPAM][SPAM][SPAM][SPAM][SPAM][SPAM][SPAM][SPAM][SPAM][SPAM][SPAM][SPAM][SPAM][SPAM][SPAM][SPAM][SPAM][SPAM][SPAM][SPAM][SPAM][SPAM]
UsuńPrzepraszam, że jestem jebniety
UsuńW zasadzie nie umiem odpowiedzieć na pytania, które dręczą twój niezaspokojony umysł, dlatego pozwolę sobie przemilczeć niektóre kwestie ;D
UsuńSwoją drogą... Ty żyjesz! Zaczynałem się martwić, bo po tym jak zobaczyłem Lickanthronicon w "stanie zamkniętym" trochę mnie to wytrąciło z równowagi i pozostawiło wiele pytań – większość z nich wiązało się z "Dlaczego?!", ale rozumiem, każdy potrzebuje przerwy. Liczę na to, że już dostatecznie wypocząłeś i wracasz pełen energii! No, może nie dzisiaj, ale ogólnie :'D
Matkobosko czo ten alkohol
UsuńJuz nie przesadzajmy, Lickanthronicon w stanie spoczynku to norma
UsuńWlazłem ponownie na twoją stronę i miło, że zbierzesz się do kupy – co do tej aktualizacji ;)
Usuń