„Maski”
– Co jest? – zapytał
zaraz po wejściu do pomieszczenia, w którym zebrali się, jak sądził, wszyscy
domownicy.
Stanął między
nimi, zupełnie nie zważając na to, że ci zaczęli go okrążać. Z początku sądził,
że to jakiś rodzaj „inicjacji”. Słyszał już wiele historii i widział sporo durnych
filmów o studentach i tym, co może wydarzyć się podczas ceremonii przyjęcia do
bractwa. Istotnym jest, że znał tych ludzi już jakiś czas i wiedział, jak
bardzo są „dziwni”… Mógł sobie jedynie wyobrazić to, na jak głupi pomysł
potrafiliby wpaść po wspólnej burzy mózgów.
Spoglądał na
kumpli ubranych w czarne togi i noszących na twarzach białe maski w kształcie
obłych kocich łbów z wymalowanymi na czerwono brwiami wyglądającymi jak leżące poziomo
przecinki, trójkątnymi nosami i owalnymi plamkami w kącikach ust, które z
kolei przypominały trochę krwawe zacieki… Sam nie wiedział, jak to
porównanie trafiło do jego głowy. Zaśmiał się pod nosem, dostrzegając poważne
wyrazy humanoidalnych, sztucznych twarzy. Po chwili jeden z członków zgromadzenia,
który stał za nim – wtedy też zauważył, że znajdował się pośrodku okręgu – przesunął
nieco swoją maskę ku górze, odsłaniając usta. Wargi zaciśnięte w cienką linię, bez
cienia uśmiechu.
Sądząc po otaczającej
go wokół grobowej aurze, spodziewał się niezłej zabawy. Wszyscy świetnie
odnajdowali się w przyjętych przez siebie rolach, więc i on postanowił zacząć
grać…
(o)
– Dlaczego postanowiłeś dołączyć do
bractwa?
– Z rozmysłem zdecydowałem się na to konkretne
miejsce. Spotkałem się z wieloma różnymi opiniami, głównie o tym, że nauka jest
jak przygoda, a w nowym miejscu definitywnie odmienia życie i takie tam... pseudouczelniane bełkoty – wyrecytowałem, jakby była to jakaś regułka.
– Rozumiem – powiedział i miałem wrażenie, zaczyna się ode mnie odwracać. Musiałem szybko zacząć działać, by go przekonać. Uprzednio,nie zastanawiając się zbytnio nad tym,co chciałem przekazać, niedbale dobierając słowa, dodałem:
– Tak jak reszta moich znajomych, rozmawiałem o swoich planach na przyszłość z kilkoma osobami. Już nie wspominam nawet rodziny ani członków licznych stowarzyszeń. Pierwsi nas wypychali z domu, a drudzy, którzy specjalnie przyjeżdżali do nas, by osobiście zachęcać do swoich propozycji, nawet nie ukrywali, że mają nas w dupie. Nie miałem wątpliwości, że większość z nich robiła to dla pieniędzy, a nie z chęci pomocy i w sumie niewiele mnie to obchodziło, bo nie miałem ochoty brać udziału w tej aukcji.
– Rozumiem – powiedział i miałem wrażenie, zaczyna się ode mnie odwracać. Musiałem szybko zacząć działać, by go przekonać. Uprzednio,nie zastanawiając się zbytnio nad tym,co chciałem przekazać, niedbale dobierając słowa, dodałem:
– Tak jak reszta moich znajomych, rozmawiałem o swoich planach na przyszłość z kilkoma osobami. Już nie wspominam nawet rodziny ani członków licznych stowarzyszeń. Pierwsi nas wypychali z domu, a drudzy, którzy specjalnie przyjeżdżali do nas, by osobiście zachęcać do swoich propozycji, nawet nie ukrywali, że mają nas w dupie. Nie miałem wątpliwości, że większość z nich robiła to dla pieniędzy, a nie z chęci pomocy i w sumie niewiele mnie to obchodziło, bo nie miałem ochoty brać udziału w tej aukcji.
– Dlaczego więc wybrałeś właśnie nas?
– Z początku nie miałem zamiaru przystawać na żadną
z zaprezentowanych wtenczas szkół, bo żadna nie zaoferowała nic wyjątkowego, a
tego właśnie pragnąłem. Inności. Wiedziałem, że do nich nie pasowałem. Szukałem jakiejś
odmiany. Nie chciałem pokładać wszelkich nadziei i własnej młodości w
instytucję, która będzie z rozmysłem rozwijać we mnie wyłącznie to, co sami
uznają za warte kształcenia. Potrzebowałem poznać coś więcej, wyznając
zasadę, że byłem stworzony do czegoś większego, choć nie jestem jeszcze pewny, czym ta wielkość mogłaby być.
– Ciekawe.
– Na swoje szczęście lub nieszczęście, zainteresowałem
się pewną postacią. Mężczyzna w czarnym płaszczu i równie ciemnych okularach
zakrywających oczy nie zachowywał się jak inni jego pokroju. Nie werbował
kogo popadnie, wygłaszając przy tym niesamowite historie na temat instytucji z jakiej
pochodził. Dni otwarte nie były dla niego kwestią promocji. Wręcz przeciwnie, przechadzał się między uczniami, trzymając wyraźny dystans, jakby w ogóle nie
chciał zostać przez nich zauważony. Dziwak? Faktycznie tak pomyślałem, ale jego
odmienność była nad wyraz przyciągająca. Nie miał stałego stoiska, do którego
nawoływał publikę i prezentował się z
jak najlepszej strony. W rękach trzymał drobne foldery reklamowe, których
obecność, wskazywała jednak na to, po co przybył.
– Co masz na myśli, mówiąc, że cię przyciągał? – Mój rozmówca zapytał, przewidując to, o czym sam myślałem,
jakby potrafił czytać mi w myślach, choć niekoniecznie wiedział jak połączyć ze
sobą zdobyte informacje.
– Nie wiem… Miałem wrażenie, że tylko ja
go widzę, co było po prostu głupie. Kilku znajomych przecież wodziło za nim
wzrokiem, ale nikt nie kwapił się, żeby podejść i zapytać o cokolwiek.
Mężczyzna z kolei… Miało się wrażenie, że jest ponad resztą kumpli z branży,
czy jak tam chcesz sobie nazwać resztę tych pacanów. W każdym razie, ten konkretny nie-pacan selekcjonował potencjalnych
kandydatów. Zastanawiałem się, czy brał mnie pod uwagę w swoich rachunkach.
– Co zrobiłeś?
– W sensie, że potem? – Mężczyzna przede
mną pokiwał głową, dając mi do zrozumienia, że powinienem rozwinąć odpowiedź,
iść tym tropem… – Podszedłem do niego.
– Co zobaczyłeś? Jaki on był? –
Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się jaki to ma związek z czymkolwiek. Chyba
sami powinni wiedzieć kogo wysyłali na zwiad… – Więc? – Nie dane mi było
zastanawiać się nad tym dłużej. Moje milczenie spowodowało lawinę podobnych
pytań.
– Wyglądał… – zacząłem, szukając w
pamięci odpowiednich określeń, ale jak na złość, nie mogłem przypomnieć sobie
niczego szczególnie interesującego, poza kilkoma cechami, jak na przykład
wyraźnie zarysowana twarz. – Miał mocne rysy twarzy. Uwydatnione kości
policzkowe, wysuniętą do przodu kwadratową szczękę. Wtedy, kiedy wręczył mi
ulotkę, poczułem pewną ekscytację, nie wiem, w jaki inny sposób to określić.
– Mhm… – Usłyszałem westchnienie, jakby dyskutant
ważył w myślach przydatność moich
rozważań. – Pamiętasz coś jeszcze? Powiedz… – Zażądał szybkiej odpowiedzi.
Odniosłem głupie wrażenie, że wiedział coś o czym ja nie miałem pojęcia.
– Facet przez chwilę, przynajmniej takie
miałem odczucie, wpatrywał się we mnie jak w pretendenta, by ostatecznie podać
mi broszurę, na której skupiłem całą swoją uwagę. Kiedy chciałem zapytać o
punkty wejściowe za jakieś dodatkowe kursy, jego już nie było.
– Że niby… rozpłynął się w powietrzu?
– Nie... – Odruchowo przeciągnąłem sylabę. –
Kiedy rozejrzałem się po okolicy, zauważyłem, że wsiadł do czarnej limuzyny. Kierowca,
którego poznałem po specyficznej czapce, zamknął za nim drzwi.
– Kierowca?
– Mhm. – Facet o pokaźnej budowie ciała
kolorystycznie pasował do samochodu, nawet jego skóra wydawała się ciemniejsza na
tle długiego auta. Pamiętam, że okrążył pojazd, by po
chwili wsiąść do niego, zajmując miejsce za kierownicą. Przez chwilę
wpatrywałem się w punkt, z którego odjechali, powtarzając sobie, że to w sumie
nic, że szyby w wozie nie były przyciemnione, co z pewnością podniosłoby rangę
zajebistości całej tej tajemniczej sytuacji.
Na tym, ostatnim już wspomnieniu, urwała
się moja rozmowa z nieznajomym, który nie wiedzieć skąd, sporo wiedział na
mój temat. Otworzyłem oczy, budząc się z sennego letargu, jaki dopadał mnie za
każdym razem, gdy zagłębiałem się we wspomnieniach. Badanie przeszłości
wymagało nie lada wysiłku, rzadko kiedy miałem dość siły, by od razu móc
opowiedzieć wszelkie newsy. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Wokół stali moi
przyjaciele – czekali na jakieś informacje, ale i tym razem nie mogłem uraczyć
ich żadną nowością, choć nie byłem bardzo zmęczony. Demon wciąż nie chciał
zdradzić swojego imienia. Zastanawiałem się czy wyczuł podstęp i zmienił
taktykę swojej gry? Może zorientował się, że od dłuższego czasu karmiłem go specjalnie przygotowanymi kłamstwami? Nie wiem… Niczego już nie jestem pewien.
(o)
– Kim jesteś? –
Mężczyzna, który wcześniej stał naprzeciwko chłopaka, wyszedł na środek,
zatrzymując się tuż przed jego twarzą. Przemówił głosem o gardłowym tonie. Blondyn
wpatrywał się w niego, a jednak nie mógł go rozpoznać, a przecież zdążył już zaznajomić się, jak
przynajmniej sądził, z każdym w tym towarzystwie.
– Jestem Chris!
– odkrzyknął, dostosowując swój akcent do przedmówcy, ażeby wyglądało to bardziej
dramatycznie. Podobała mu się ta gra i pełen ekscytacji zastanawiał się, dokąd
go to zaprowadzi.
– Podaj swoją
nazwę. – Ktoś z tłumu powtórzył, ale nie bardzo wiedział, co zrobił źle, jeśli
w ogóle… Chwilę się zastanawiał i doszedł do wniosku, że może należało podać
pełne nazwisko.
– Nazywam się
Christoph Warren! – Powtórzył z determinacją.
– Prawdziwe
imię! – Mężczyzna przede nim rzucił głośniej, plując mu w twarz.
Przyjrzał się
tłumowi z zaskoczeniem, stwierdzając coś, czego wcześniej nie zauważył, a
mianowicie, że malowane maski na twarzach zebranych wyrażały różne emocje.
Niektóre „spoglądały” na niego złowieszczo, co mu się wcale nie podobało, inne
miały uśmiechnięte „pyszczki”, ale nie były to radosne minki, a raczej grymasy niezadowolenia,
rozdrażnienia…
Od tyłu do jego
uszu dochodziły dziwne dźwięki przypominające szuranie. Ludzie przed nim
przestępowali z jednej nogi na drugą w taki sposób, że sznury, którymi byli
obwiązani w taliach, jak paskami, gibały się niczym wahadełko w metronomie.
– Yo-ru-ya-mi… –
Słowo to wypadło z jego ust. Oddzielił od siebie każdą z sylab, choć nie do
końca pewny był tego, skąd ta nazwa, czy coś, czymkolwiek to było, wzięło się w jego
głowie. Odruchowo zakrył dłońmi usta, bo wcale nie chciał powiedzieć czegoś
takiego!
– Rozkazuję ci
wyjść Yoruyami! – Usłyszał za sobą kobiecy głos. Sądząc po wysokiej barwie, to musiała być kobieta. Przez kilka sekund głowił się myślą o tym, co kobieta robiła w męskim akademiku, ale nie dane mu było trwonić na to wiele czasu…
Zebrani wokół
zacieśnili krąg i zamiast gibać się na boki, zaczęli ruszać ciałami do środka i
z powrotem. Niektórzy w rękach trzymali łańcuchy, na końcach których wisiały
świecące klosze. Światła, które w rytm ruchów ciał wychylały się w przód i w
tył, a gdy do jego nosa dotarł dziwny ziołowy zapach, zauważył, że to nie
lampy, a podpalone kadzidła.
Po chwili poczuł
dziwne swędzenie w gardle. Odchrząknął kilkakrotnie, ale nic to nie dawało, nie
mógł się pozbyć drapania wewnątrz swojego ciała, które szybko się
rozprzestrzeniało. Zorientował się, że dziwny pył unoszący się w powietrzu
wydobywał się z owych trybularzy, a członkowie zgromadzenia, którzy operowali łańcuchami,
nie mieli najmniejszego zamiaru przestać nimi wymachiwać w jego kierunku.
W poświacie,
jaką rzucały te dziwne, blaszane lampiony, zauważył wirujące w powietrzu drobinki
czegoś… Fusy. Szybko doszedł do tego, że to przez nie czuł się dziwnie! Zebrał
się w sobie, łapiąc głębszy oddech i spróbował przedrzeć się przez żywą zaporę,
ale okrąg był jak mur trudny do sforsowania, a nawet jeszcze gorszy, bo żywy, myślący... Przewidujący każdy jego ruch.
Ktoś odepchnął go, sprowadzając z powrotem na środek. Christoph poczuł senność.
Jego powieki zaczęły niebezpiecznie i w dziwny, niekontrolowany sposób
„przybierać na wadze”, a po chwili nie miał już siły utrzymywać ich w górze.
Stawały się coraz cięższe. Zatoczył się i upadł na kolana. Usiadł na łydkach,
po czym osunął się na ziemię, całkowicie zapominając o drażniącym jego ciało od
wewnątrz pyle. Zamknął oczy, a ostatnim, co zapamiętał, była złowieszczo
uśmiechająca się twarz, wymalowana na białej masce…
„Słyszał już wiele historii i widziałem sporo durnych filmów o studentach i tym, co może wydarzyć się podczas ceremonii przyjęcia do bractwa.” Walnęła ci się narracja.
OdpowiedzUsuń„Nie.. – Odruchowo przeciągnąłem sylabę.” Zabrakło kropki i myślnika.
I jeżeli już przy czepianiu jesteśmy to powiem (chyba nie pierwszy raz), że męczy mnie ta wymieszana narracja, ale może to ja jestem dziwny i innym to nie przeszkadza. ;P
Omg ten pomysł jest o wiele lepszy niż poprzedni! Jest tak psychodelicznie i creepy. Serio, udało ci się zbudować całkiem fajny klimat. Jeżeli mam porównywać z poprzednim prologiem, to ten podoba mi się zdecydowanie bardziej. Tam mieliśmy jakąś suchą rozmowę dwóch nieznanych postaci, taką troszkę z dupy brzydko mówiąc :D, do tego natłok informacji i można się było trochę pogubić. Tutaj jest więcej opisu, sytuacja jest o wiele ciekawsza no i te maski... ;P Aż mnie ciarki przeszły. :D Jest tak... minimalistycznie, ale nastrojowo. Zdecydowanie na tak!
Dziękuję za czujne oko na te gafy! Poprawione ;)
UsuńCieszę się, że ta wersja przekonuje do siebie jeszcze bardziej. Na taką reakcję w duchu liczyłem. Postaram się stawiać poprzeczkę coraz wyżej, mam nadzieję, że nie zawiodę :D
Z pewnością jest lepiej niż w pierwszej wersji. Pierwszy i trzeci fragment mi się podobają. Nie spodziewałam sie juz bractwa, masek, mie spodziewałam sie, ze CHRISa dosłownie wpadnie w sam środek tego wszystkiego. No i mimo ze nadal uzywales prawie cały czas podmiotu domyślnego, to przynajmniej nie było mieszania, gdyz pisałeś tylko z perspektywy chłopaka.Ale nie wiem, jakim cudem mogl dostrzec, co robi osoba za jego plecami... Cos nie tak.
OdpowiedzUsuńJesli chodzi o środkowy fragment, bardzo w nim namotałeś, tłumaczenia tego kogos były napisane w taki sposb, ze mało co dało się zrozumieć. Nie sądzę tez, zeby ktos wypowiadał się na sęrio w taki sposob. Ponadto nie do konca wiem, jak połączyć to z reszta prologu, czasowo chociazby. Pewnie chodziło Ci o tajemnicę, ale chyba nie aż taka? Dodatkowo nie było tam w pewny, momencie myślnika, mimo ze ktoś, moze Alex, się wypowiadał.
Czekam na ciąg dalszy i zapraszam na zapiski-condawiramurs na rozdział dwunasty, jestem ciekawa Twojej opinii
chodzi mi o ten fragment:
Usuń" – Ciekawe…
Na swoje szczęście lub nieszczęście, zainteresowałem się pewną postacią. Mężczyzna w czarnym płaszczu i równie ciemnych okularach zakrywających oczy nie zachowywał się jak inni „jego pokroju”. Nie werbował kogo popadnie, wygłaszając niesamowite historie na temat instytucji z jakiej pochodził. Dni otwarte nie były dla niego kwestią promocji. Wręcz przeciwnie – przechadzał się między uczniami, trzymając wyraźny dystans, jakby w ogóle nie chciał zostać przez nich zauważony. Dziwak? Faktycznie tak pomyślałem, ale jego odmienność była nad wyraz przyciągająca. Nie miał stałego stoiska, do którego nawoływał publikę i prezentował się z jak najlepszej strony. W rękach trzymał drobne foldery reklamowe, których obecność, wskazywała jednak na to, po co przybył."
od 'na swoje szczęście' chyba mówi kto inny...
Ach, to :D Już sie bałem, że rzeczywiście coś pominąłem. Już tłumaczę... To akurat nie jest część dialogu. To "przemyślenia" bohatera, co zresztą uwzględniłem w następnym akapicie:
Usuń"– Co masz na myśli, mówiąc: „przyciągał cię”? – Mój rozmówca zapytał, przewidując to, o czym sam myślałem..." :)
Mam nadzieję, że rozwiałem twoją wątpliwość. Jeśli dalej coś jest niejasne to śmiało powiedz, postaram się to jakoś poprawić, choć wydaje mi się, że już mniej więcej wszystko jest logiczne :)
Dobrej nocy!
Okej, rozumiem. Czyli czytał mu w myślach xD Mam nadzieję, że niedługo pojawi się pierwszy rozdział, bo jestem ciekawa, nie będe ukrywać.
UsuńPOzdrawiam i zapraszam na nowość na zapiski :)
"Mężczyzna przede nim rzucił" - przede nim?
OdpowiedzUsuńNie było mi dane poznać wersji poprzedniej, ale ta i tak wymiata. Czytając słowo po słowie, odczuwałam narastający, dziwny niepokój. Cały krąg miał wyjątkowo psychodeliczny charakter, a narracja utrzymywała ten dziwny klimat cały czas w napięciu. Nie do końca pojmuję, o co chodzi z tym ugrupowaniami, studentami. Albo nie odrobiłam pracy domowej, albo z czasem się dowiem. Styl masz rzeczowy, nienachalny, przyjemnie się czyta.
Oczywiście nasuwa mi się mnóstwo pytań odnośnie fabuły. Będę zaglądać! :)
Pozdrawiam.
Może to i lepiej, że nie czytałaś poprzedniej wersji. Nic, co się pojawi, nie powinno cię "zawieść" i mówię tutaj o kilku pomysłach, które już się pojawiły wcześniej, a które chciałbym na nowo wpleść ;)
UsuńTo dopiero prolog, wszystko postaram się wyjaśnić wkrótce i na bieżąco.
Ogólnie zarys jest taki, że tekst pisany kursywą jest odwołaniem do przyszłości. Fabuła pierwszej części opowiadania będzie zmierzać do tego punktu w czasie, kiedy wydarzy się "coś", co z kolei będzie napędzać fabułę drugiej części historii. Mam nadzieję, że to wypali i będzie się logicznie rozwijać :)
Niedługo przysiądę do pierwszego rozdziału, w którym wyjaśnię sporo podstawowych pytań.
Także ten... Do kiedyś :)
Brzmi całkiem logicznie. ;) Rozwój akcji, punkt kulminacyjny i rozwój wydarzeń ku końcowi. Tak jakby.^^
UsuńWobec tego będę czekać na kolejne części, z czasem na pewno wszystko bardziej się rozjaśni.
Powodzenia w pisaniu!
Nie czytałam wcześniejszego prologu i nie wiem, czy się skuszę, ale może to dlatego nie za bardzo rozumiem, o co chodzi. W pierwszej i drugiej "części" tego rozdziału bardzo brakowało mi imienia głównego bohatera, bo nie wiem, czy cały tekst był o jednej osobie, czy kilku. Może pisz na początku, z której perspektywy jest rozdział? Bardzo by to pomogło :)
OdpowiedzUsuńAch, no i nie da się usiąść na łydkach, na udach też nie. " Zatoczył się i upadł na kolana. Usiadł na łydkach, po czym osunął się na ziemię" po prostu usuń "usiadł na łydkach".
Czekam na następny rozdział i więcej informacji, bo trochę ich w tym tekście poskąpiłeś (jaki akademik, kim jest Chris, czemu tam był i po co).
Pozdrawiam
Ireth
Witaj :)
UsuńWpierw o tych łydkach. Chodziło mi o to, że gdy z pozycji klęczącej, siada się na skulonych "pod sobą" nogach to w istocie siedzi się wtedy na łydkach. Nie da się tego inaczej zapisać i ośmielę się obstawiać przy swoim.
Jeśli chodzi o fabułę prologu, wydaje mi się, że wcale nie poskąpiłem informacji, wręcz przeciwnie.
W odpowiedzi do jednego z komentarzy napisałem, że tekst pisany kursywą to odwołanie do przyszłości, więc jeszcze się wyjaśni kto, gdzie i z kim.
Całość jest mocno wyrwana z kontekstu. Będę dążyć do wyjaśnienia tego co tu "zaszło", także bez obaw o początkową zawiłość. Zdaję sobie sprawę z tego, że to niecodzienna sytuacja, ale na tym właśnie, ta moja mała rzecz polega - powolne odkrywanie tajemnicy :D
Odpozdrawiam i życzę udanego nocnego odpoczynku :)
No dobra, nie czepiam się więcej tych nóg, bo w zasadzie sama nie wiem dokładnie jak opisać ten sposób siedzenia :P
UsuńNo właśnie trochę poskąpiłeś, bo nie wiemy nawet, co Chris robił w tym pomieszczeniu, a warto by było to napisać.
W takim razie będę cierpliwie odkrywać ;)
A jednak haha :D
UsuńRozdział pierwszy wysłałem dziś becie, mam nadzieję, że w nowym tygodniu już go opublikuję ;)
It's a very nice post,.
OdpowiedzUsuńfriends
Dzień dobry. :)
OdpowiedzUsuńWpadłam tu, bo widziałam Twój komentarz pod opowiadaniem Condawiramurs i zaintrygował mnie Twój nick, a że na blogu o (Igrzyskach Śmierci) jakoś tak cicho...
Postanowił zacząć grać... Hm... Zawsze ciekawiły mnie wszelkie historie o bractwach, mimo że już trochę się ich naczytałam, naoglądałam i jeszcze nasłuchałam u znajomych.
Intryguje mnie ten tajemniczy mężczyzna (to dopiero zaskoczenie, prawda?). Również ten, z którym rozmawiał główny bohater, wydał się dziwny... Jakby wiedział więcej, jak to określono.. Jeszcze wstawka z rozpłynięciem się w powietrzu. Jakby uważał to za możliwe, wręcz normalne.
Czuję, że Chris (jak mylę imiona, to przepraszam, mam taką piętę achillesową) wpakował się w coś naprawdę złego. Chyba że zakończenie to tylko taka zmyłka.
Miłego dnia. :)
_________________________
kot-z-maslem.blogspot.com
Cześć! Przybywam z her-infinity, gdzie zaprosiłeś mnie na swojego bloga. Przyznam, że opis mnie zaciekawi, więc postanowiłam zajrzeć. Od razu skojarzyło mi się z serialem "Teen Wolf", w którymś tam sezonie był wątek nogitsune i kitsune. Nie wiedziałam, gdzie zacząć czytanie, ale chyba to jest ten "właściwy" prolog. Wciągnęło mnie, i to bardzo. Podoba mi się sposób, w jaki piszesz, ale o wiele bardziej narracja pierwszoosobowa. Jeszcze nie wiem o co kaman z tym bractwem i tajemniczym wypukłoszczękim, ale wkrótce doczytam resztę :). Znalazłam też taką gafę "Sam nie wie wiedział". Pozdrawiam i spodziewaj się mnie ponownie! Leslie
OdpowiedzUsuńWitam i ciebie :)
UsuńJak poniżej, moim natchnieniem był serial Teen Wolf, ale wszelkie podobieństwa są przypadkowe, bo nie zamierzałem powielać pomysłu (o ile w rzeczywistości coś się powtarza, choć mam nadzieję, że nie).
Narracja może cię nieco zmylić, bo łączę tutaj kilka różnych "trików" z nadzieją, że da to pełen popis tego, co chciałbym pokazać od siebie.
Dziękuję, za zaznaczenie błędu, zaraz spieszę poprawiać!
Zostawiles u mnie reklamę więc jestem :-)
OdpowiedzUsuńMoje pierwsze skojarzenie to serial Teen Wolf - tam tez wystepowaly kitsune i nogistune - wziales ten pomysł stąd czy z innego źródła :-D?
Niezaleznie od tego podaba mi się ten pomysł.
Piszesz w klimacie , który mi sie podoba - troche mroczny, tajemniczy. Zobaczymy co dalej ciężko stwierdzic po progu ;-)
ukryci-wiezniowie-iluzji.blogspot.com
Eh, masło maslane xd
UsuńWitaj :)
UsuńCieszę się, że zechciałaś zajrzeć. Możesz rozwinąć, o co chodzi z tym masłem? Wydawało mi się, że prolog jest spójny na tyle, na ile chciałem zdradzić część wątków, choć mogę się mylić. Kilkukrotnie już starałem się go poprawić, by ostatecznie pozostawić w takiej formie, jaka widnieje powyżej... Może niesłusznie, zaniechałem prac nad nim?
Co do pomysłu... Twoje pierwsze skojarzenie trafne, bo zrodził się on po obejrzeniu serialu, czego nie ukrywam i nawet dodałem do tego odpowiedni komentarz na podstronie. Niemniej jednak, nie jest to fanfiction, a sama idea została mocno ubogacona w to, co udało mi się dowiedzieć na temat japońskiej mitologii, jak również w to, co wymyśliłem na poczet rozwoju tego pomysłu.
Wiadomo, że większość przekładów i zapisków to nic innego, jak wymysł ludzkości, jednak ja dodaję do tego jeszcze sporo od siebie ;)
Mam nadzieję, że poniekąd temat wyczerpałem. Nie chciałbym zdradzać więcej niż to konieczne :)
Z tym masłem, to chyba miała na myśli swój komentarz :D.
UsuńLeslie - dokładnie xD
UsuńZazwyczaj nie komentuje postow, ale przy twoim prologu musialam sie zatrzymac. Jest on niesamowicie intrygujacy. Szczerze mowiac, czesci nie zrozumialam - a zwlaszcza fragmentu napisanego przechylona czcionka.
OdpowiedzUsuńKlimat - tajemniczy, niezrozumialy i jeszcze raz - intrygujacy.
Mam nadzieje, ze moje watpliwosci znikna z nastepnymi rozdzialami.
Pozdrawiam serdecznie.
C. Liberty
PS: Wybacz za niestosowanie polskich znakow; klawiatura mojego telefonu nie jest przystosowana do jezyka polskiego.
Cieszę się, że moje wypociny cię przyciągnęły :)
UsuńMam nadzieję, że nie zawiedziesz się treścią rozdziałów.
Pozdrawiam i nie przejmuj się znakami.