C1R6

„Faktyczny”


Chcę, żebyś czuła ból,
myślała o bólu,
 zaakceptowała ból
i poznała ból.

– Nagato –


W pierwszej chwili po przebudzeniu Alex nie wiedział, gdzie się znajdował. Rozglądał się po pomieszczeniu, które w końcu zidentyfikował jako własną sypialnię. Czarne żaluzje przysłaniały uchylone okna, przez które do środka wdzierały się przyjemnie orzeźwiające podmuchy powietrza. Żaluzje w zasadzie nie były mu potrzebne, bo szyby od dłuższego czasu przykrywała gruba warstwa kurzu zlepionego do tego stopnia, że nie wpuszczały do wewnątrz promieni słońca. Zasłony w miętowym kolorze leniwie poruszały się na wietrze, przypominając zaspanemu mężczyźnie, że na zewnątrz świat nie odpoczywał.
Do jego uszu dobiegał charakterystyczny dźwięk deszczu. Hałas, jaki towarzyszył nieciekawej pogodzie, kiedy duże krople z impetem uderzały o blaszany dach wykuszu, był nie do zniesienia – wdzierał się do głowy Alexa, przyćmiewając wszystkie inne zmysły. Skutecznie odciągał myśli od tego, co wtenczas działo się wokół. Mężczyzna spojrzał na znajdujące się najbliżej łóżka okno i pomimo obecności materiałowych zasłon i ciemnych żaluzji, potrafił zobaczyć ledwo widoczne na brudnych szybach smugi. Obrócił się na bok, podkładając rękę pod głowę w taki sposób, że palcami mógł dotknąć wyjątkowo wrażliwego miejsca na skórze, tuż ponad karkiem. Odruchowo zaczął masować to miejsce, zastanawiając się nad tym, skąd wzięły się u niego sporego rozmiaru zgrubienia między kosmykami jasnych włosów. 
Długo myślał nad wydarzeniami z poprzedniego dnia, jednak ilekroć próbował, nie był w stanie przypomnieć sobie, jak doszło do tego, że znalazł się w swoim łóżku. Nie pamiętał momentu, kiedy miał położyć się spać ani tego, co robił, zanim zasnął. Pustka w jego głowie nie była niczym przyjemnym. A bynajmniej nie czymś, do czego był przyzwyczajony. Rzadko urywał mu się film, tym bardziej wtedy, kiedy nie pił. A nie przypominało mu się, by spożywał jakikolwiek rodzaj używek, choć suchość w gardle i ból głowy w okolicy skroni mogły świadczyć o czymś zupełnie odwrotnym... Podświadomie wiedział, że jego dziwne samopoczucie nie było efektem spożycia zbyt dużej ilości piwa, a innego rodzaju trunków na ogół nie spożywał. Potrafił rozróżnić kaca od tego dziwnego czegoś…
W tym samym czasie, na parterze domu, w którym mieścił się pokój Alexa, w salonie rozgrzewała się dyskusja o tym, co stało się w bunkrze. Choć zmysły Alexa były mocno przytłumione, wytężał on uszy, by móc usłyszeć cokolwiek z tej rozmowy. O ile dobrze się zorientował, dotyczyła ona Leny, Landona i Lee. Przez chwilę jego głowę zaprzątnęła kompletnie niezwiązana myśl o tym, że zna sporo osób, których imię zaczynało się na literę „l”. Szybko odgonił od siebie tę głupotę i starał skupić się na właściwym temacie, którego dotyczyła konwersacja jego przyjaciół. 
Mówili szybko, raz głośniej i wyraźniej, raz szeptem, tak że niewiele był w stanie zrozumieć, jednak z urywków zdołał odszyfrować, że w tym wszystkim chodziło o Nicka i Christopha. Coś się stało i intuicja podpowiadała mu, że ma to związek z jego „niepamięcią”. Choć był przeraźliwie zmęczony, podźwignął się z łóżka. Gdy spróbował wstać, za pierwszym razem zachwiał się i opadł z powrotem na materac. Zorientował się, że musiał leżeć znacznie dłużej niż zakładanych kilka godzin, bo mięśnie nóg miał zwiotczałe do tego stopnia, że czuł, jakby były ulepione z namoczonej w wodzie waty. Za drugim razem było o wiele lepiej, choć nie był w stanie chodzić normalnie. Poruszał się powoli i niezgrabnie, jak osoba, która choć przez całe życie chodziła o kulach, nagle je odrzuciła i próbowała poruszać się o własnych siłach. Takie porównanie przyszło mu na myśl.
Gdy był na schodach prowadzących na parter, wyraźniej słyszał osoby znajdujące się an dole. Nie mylił się w swej dedukcji i spośród nich rozpoznał znajomych o l-imionach, jednak był tam ktoś jeszcze i głosu tej osoby nie kojarzył. Zanim zdążył dołączyć do przyjaciół, ci zorientowali się, że byli przez niego podsłuchiwani i w porę zamilkli. Nim Alex wszedł do salonu z dużego przedsionku, spotkał Lee. Kobieta odprowadzała do drzwi gościa, którym był młody mężczyzna. Jak Alex sądził, to jego głosu nie rozpoznał podczas cichej wymiany zdań, w której nie uczestniczył. Mężczyzna, a raczej chłopiec, gdyż sprawiał wrażenie nieletniego, gdy wychodził, spojrzał w jego kierunku w dość dziwny sposób. Alex nie potrafił tego wyjaśnić, jednak momentalnie poczuł się dziwnie udręczony, jakby na jego barki spadło olbrzymie brzemię i nie miał siły go udźwignąć. Miał jednak chwilę, by się gościowi przyjrzeć. Przez krótki moment w jego głowie zrodziła się dziwna myśl, że przybysz coś wie… Coś z czego sprawy nie zdawał sobie nikt inny. Nie do końca był przekonany, czy to dobrze, czy może wręcz odwrotnie.
Gdy Lee zamknęła drzwi za szczupłym brunetem, wróciła do pokoju dziennego, gdzie zebrali się wszyscy, łącznie z kuśtykającym Alexem. Landon rozsiadł się w fotelu, czekając aż ktoś wtajemniczy go w to, o czym rozprawiali przed kilkoma minutami z tajemniczym kimś o dziecięcej twarzy. Jednak nikt nie spieszył się z wyjaśnieniami.
Wysokie okna sięgające od podłogi do samego sufitu wpuszczały ogromną ilość światła. Podeszczowe promienie słońca zaglądały praktycznie w każdy zakamarek ogromnego salonu, co rusz odsłaniając jakieś stylistyczne ciekawostki, którymi uraczone było eklektyczne wnętrze. Nie brakowało nawiązań do nurtów starogreckich, jak rzeźbione kolumny podtrzymujące zdobione belki stropowe. Jednocześnie znalazło się miejsce dla odrobiny szaleństwa w postaci złoconych mebli stylizowanych na te z okresu francuskiego rokoko… Większość przedmiotów posiadała jakąś wartość historyczną, jednak zdaniem Alexa ich nagromadzenie w jednym miejscu świadczyło o bezguściu projektanta, w tym wypadku chodzić mogło o Aidena, do którego należał dom. Chłopak w duchu dziękował właścicielowi za to, że pozwolił urządzić mu jego własną sypialnię wedle własnego uznania. Nie ulegało wątpliwości, że przepych panujący w pokojach wspólnych nie leżał w jego guście, choć z drugiej strony, jeśli nawet czuł się nieswojo, doskonale udawało mu się to ukryć…
Alex rozglądał się uważnie po pomieszczeniu, szukając w nim czegoś niezwykłego. Czegoś, co naprowadziłoby go na jakiś trop. Chciał odszukać odpowiedzi na nurtujące go pytania, bo po kilkunastu minutach względnej ciszy, przerywanej jedynie przez odgłosy szurania butów o drewnianą podłogę lub ziewnięciami,  przestał liczyć na to, że którykolwiek z domowników, z własnej woli zechce udzielić mu jakichkolwiek informacji. Kątem oka spoglądał na współmieszkańców, zastanawiając się, co tak strasznego przed nim ukrywali. Choć to było pewnie złe skojarzenie. W rzeczywistości nikt nawet się nie starał tuszować tego, że coś się stało. Po prostu nie powiedziano tego wprost i to wkurzało go najbardziej.
– Cholera jasna! – krzykiem przerwał ciche rozmowy, które jego przyjaciele prowadzili między sobą.
Lee spojrzała na niego z takim wyrazem twarzy, jakby czekała, aż Alex doda coś jeszcze. Nie wypowiedziała nawet słowa. Z kolei Lena uciekała wzrokiem, byleby tylko przekazywanie wiadomości nie trafiło na nią.
Prawdę mówiąc, informacje, jakie utrzymywali przed nim w sekrecie, były tajemnicą z jednej, prostej przyczyny. Wszyscy poznali się na jego wybuchowym charakterze i potrafili przewidzieć to, w jaki sposób zachowałby na wieść, że jego wieloletni przyjaciel nie żyje. Że fala dziwnej mocy wyzwolona z duszy nastoletniego chłopca, którego sam zresztą sprowadził, okazała się być tak potężną, że strawiła wszystko w promieniu kilkudziesięciu metrów od epicentrum, włączając w to Nicholasa, z którego ciała pozostała zaledwie kupka popiołu. Milczeli w obawie, co mogłoby się stać, gdyby się o tym dowiedział. Nie bali się o Chrisa, na którego Alex zapewne przelałby swoją złość, a który odpoczywał w jednym z pokojów we wschodnim skrzydle, gdzie nikt wcześniej nie wchodził z szacunku dla prywatności Aidena. Martwili się o Alexa właśnie. Ostatnie wydarzenia nauczyły ich, że jego impulsywność zadziałałaby na niekorzyść ich wszystkich.
Choć wytłumaczono im pokrótce obecną sytuację, bali się. Skrzętnie ukrywali te niechlubne emocje, jednak nie umieli się ich wyzbyć, ot tak. Nawet Lee, która jako najstarsza członkini klanu, jaki tworzyli w domu Aidena, i posiadająca największe doświadczenie, podchodziła do wszystkiego z adekwatnym dystansem. Co więcej, mężczyzna, którego żegnała jakiś czas temu, był kimś, kto umiejętnie pomógł jej uporać się z tym, czego, jak domniemał Alex, był ważną częścią. Ciemnowłosy Azjata był osobą, która znała się na śmierci bardziej niż ktokolwiek inny w świecie i, choć Loyeh wolała tego nie przyznawać, był on też jedyną, której w pełni potrafiła zaufać.
– To inaczej… – odezwał się Alex po chwili. – Lee, kim był ten facet, którego odprowadzałaś do drzwi? Dziwnie mu z oczu patrzy, a jak wszyscy wiemy, przeczucie to dla nas bardzo ważna rzecz. – Klasnął w dłonie, wyrywając Lenę z zamyślenia. Dziewczyna aż podskoczyła, wypuszczając z dłoni srebrne pióro wieczne, którym się bawiła. – Więc? – ponaglił ją.
– Przyjaciel z dawnych lat – odpowiedziała, nie spuszczając oczu z odpryśniętego lakieru na swoich paznokciach. Wyciągnęła dłonie przed siebie, przyglądając się uważnie wszystkim palcom. – Cholera… – pisnęła pod nosem, kiedy zorientowała się, że nie wyglądało to najlepiej...
– A coś więcej? – Alex wychrypiał przez zaciśnięte zęby. Sam nie do końca wiedział, skąd w nim tyle wrogości. Jej beztroskie nastawienie dodatkowo podsycało w nim negatywne emocje, które kumulowały się w nim już od dłuższego czasu. Kobieta wstała z zajmowanego miejsca na pikowanej, obitej welurem sofie i podeszła do jego fotela. Stanęła obok i nachyliła się tak, by to, co chciała mu przekazać trafiło wyłącznie do niego.
–  Jak wspomniałam, to był mój przyjaciel, nie twój ani nikogo innego z tu zebranych. Nie interesuj się. – Poklepała go po bolącej klatce piersiowej.
W jego głowie zrodziła się myśl, iż doskonale wiedziała o jego chwilowo „słabym punkcie” i że zrobiła to z premedytacją. Syknął pod nosem, ale powstrzymał w sobie chęć oddania jej. Mimo iż wiedział, że raczej nie poczułaby jego uderzenia, to i tak marzył o tym, by jej przyłożyć…
Kiedy kobieta wyszła z salonu, to dziwne uczucie ulotniło się jakby razem z nią. Już nie chciał nikomu za nic oddawać. Przestał się złościć, a nawet jego ciekawość zmalała. Choć wiedział, że działo się coś dziwnego, czym trzeba się będzie zainteresować w przyszłości, przestał się tym niepokoić. tym razem dał za wygraną, bo w końcu ci ludzie... Choć teraz tacy tajemniczy, wielokrotnie działali za jego plecami, co koniec końców, ale wychodziło mu na dobre. Oni znali jego słabe punkty, przez co nie angażowali go do wszystkich działań, choć nie można powiedzieć, by czuł się jakoś mocno pomijany w tych kwestiach… Zdawał sobie sprawę, że postępowali z rozwagą, analizując wszelkie za i przeciw. Rozumiał, że tym razem było podobnie. Musiało być. Przynajmniej taką miał nadzieję. Niemniej jednak, jakby się nie starał nie zwracać uwagi, Lee coś ukrywała i przeczuwał, że skrywa to nie tylko przed nim. Postanowił od tej pory mieć ją na oku.

(o)

Nie każdy byłby w stanie to zauważyć, jednak Nicholas po części zrozumiał to, co stało się w grocie na kilka chwil przed swoją śmiercią.
Nagły wybuch energii, który wystrzelił z ciała Christopha nie był zwyczajną falą mocy, o ile można było stosować w tym jakieś skale. To było coś wyjątkowego, potężnego, a jednocześnie przeraźliwie mrocznego. Mężczyzna czuł chłód i spiekotę w tym samym czasie, kiedy mocny podmuch skierowany w jego kierunku sprawiał, że skóra i mięśnie płatami zaczęły odrywać się od kości. Irracjonalnie, nie sprawiało mu to bólu, więc mógł w spokoju przyglądać się temu, jak jego ciało zmienia się w popiół. Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz, myślał wtenczas. Chciał się uśmiechnąć ironicznie w związku z tym żartem, gdyby nie fakt, że już się śmiał... Z jego twarzy także znikały mięśnie, odsłaniając co kilka chwil, większe fragmenty śnieżnobiałych kości czaszki. 
Zdał sobie sprawę, że stanął oko w oko z demonem, którego nic nie jest w stanie zatrzymać. To było coś, czego człowiek nie spotyka w byle kim. Żadne znane mu stworzenie nie posiadało takich umiejętności – zdolności do ukrywania swojej prawdziwej aury i kumulowania w sobie takiej potęgi. Siły, która w ostateczności potrafiłaby zrobić dokładnie to, co stało się w podziemiach... Wybuchnąć. 
Mężczyzna żałował, że nie będzie mógł nikomu powiedzieć o tym, co się naprawdę wydarzyło, ale tak naprawdę nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego wnioski mogły okazać się nie do końca prawdziwe. Że mógł źle zinterpretować rzeczywistość. Nie poznał bowiem całej prawdy o tym, co się wydarzyło.
Racją było, że siła drzemiąca w skutym kajdanami nastolatku nie należała wcale do niego. Chłopak stanowił jedynie naczynie, które zdolne było dotrwać do momentu, w którym na horyzoncie pojawił się ktoś silniejszy i bardziej świadomy pochodzenia ukrytego mroku. Kogoś, kto potrafiłby go przejąć i wykorzystać. Nick sądził, że wraz z jego śmiercią, skończą się rządy tej mocy, jednak pomylił się w swoich rachunkach. Wydawało mu się, że wchłonięcie fali uderzeniowej przyniesie ulgę zarówno Chrisowi, jak i wszystkim innym. Nie. Prawdą było to, że jego śmierć nikomu nie przyniesie ukojenia, bo sam zapomniał o tym, iż mrok zawsze jest obecny wśród żywych. Gdzie pojawia się słońce, zawsze znajdzie się miejsce dla odrobiny cienia, że krzywa z jednej strony wklęsła, z drugiej musi być wypukła. Tak samo było w przypadku tej ciemnej energii.
Nicholas był zbyt przejęty tym, co się z nim działo, żeby zwracać uwagę na takie szczegóły. Obserwując swoje ciało, niszczejące w oka mgnieniu, nie zwrócił uwagi, że podmuch, który wcześniej przykuł go do skalnej ściany kilka metrów nad ziemią, przybrał humanoidalną formę, której stłumiony gniew mieszał się z chęcią ucieczki. Mężczyzna nie zwrócił też uwagi na to, że ta ożywiona energia zdołała przeanalizować całą sytuację i uciec się do najbardziej niespodziewanego rozwiązania. Można powiedzieć, że to śmiertelne zaklęcie, podobne do tego z powieści o Harrym Potterze, wystrzelone zostało przez Chrisa, uderzyło w Nicholasa, ale odbiło się, uśmiercając go jednocześnie i poszukało dla siebie nowego celu. Jedynego żywego organizmu, który mógłby przyjąć na siebie zdławione cząstki zła… Nicholas nie wiedział, że był zbyt słaby, by przyjąć na siebie całe zło, że to, co wchłonął, choć go uśmierciło, nie zniknęło razem z nim i zdołało się ukryć w kimś innym. Nick nie wiedział, że przypadkowo stworzył żywego „horkruksa”, który tym bardziej nie zdawał sobie sprawy z tego, że póki oddychał, ukryty w nim mrok również łapał powietrza.

5 komentarzy:

  1. Podoba mi się wzmianka o HP i to bardzo :D choc nie wiem czy nazywanie tego horkruksem bez cudzysłowu jest dobrym pomysłem. Niemniej przerażenie z pewnością udało Ci się na mnie wywrzec. Boje sie czym okaże sie ta czarna masa.czy ona w jakims sensie bedzie w stanie odżyć? No i co wlasciwie stało sie z Nickiem,bo chyba nie mozna go nazwać duchem?
    W pierwszej czesci bardzo sie ciesze,bo pojawił sie Alex,choc charakteru to on prostego nie ma,to zawsze mozna liczyć na cos ciekawego :D podoba mi sie,ze w tej wersji jest o wiele wiecej informacji na temat tego nowego świata na bieżąco i ze poznajemy juz teraz innych czlonkow bractwa. Jestem vardzo ciekawa kim jest ten młody przyjaciel Lee. Mam nadzieje,ze na następny rozdział nie trzeba bedzzie tak długo czekac ;€

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy zaskoczę cię, gdy powiem, że kolejny już zacząłem pisać? :) Będzie rozwinięciem tego, ale zaczniemy od perspektywy Chrisa. Mam nadzieję, że dam radę to zgrabnie połączyć.
      Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak cieszy mnie twoje zdanie na temat tej wzmianki o HP... Wpadłem na ten pomysł wczoraj (po przejrzeniu masy pinów na Pinterest) i dzisiaj pomyślałem, że nie wygląda to zbyt ciekawie, ale ufam ci!
      Nick już nie żyje. Definitywnie. Chciałem małej odskoczni, pożegnania tej postaci i pokazania tego, co z perspektywy innych nie byłoby możliwe. To takie... Hmm... Nazwałbym to przedśmiertnym przebłyskiem – niektórzy widzą swoje życie, Nick zobaczył swój koniec. – Tak bym to określił :)
      O przyjacielu Lee będzie więcej – garstka informacji w zakładce, pewnie odgadniesz, który to on ;)

      Pozdrawiam i do potem :)

      Usuń
    2. troche mnie zaskoczyłes, nie powiem xD Cieszę się ^^ Myślę, że da to się polączyć ;p
      No co, jesli Twoi bohaterowie żyja we współczesnym świecie, to z pewnoscią mogli czytać HP i wiele innych ksiązek, ja to kupuje ;p
      OK, to czekam na informacje dotyczące przyjaciela Lee :D zapraszam w wolnej chwili na nowość do mnie i pozdrawiam :)

      Usuń
  2. O, nowy rozdział.
    Znowu trzeba się najebać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to dlaczego? Twierdzisz, że moje wypociny tylko po alkoholu są do zniesienia :P

      Usuń